Zamienników możemy znaleźć wiele i nie koniecznie muszą smakować beznadziejnie. Moim zdaniem to też kwestia przyzwyczajenia. Przez cały Wielki Post nie tknęłam słodyczy, a gdy po rezurekcji przyszłam do domu i spróbowałam jakiegoś ciasta mojej mamy to wydawało mi się okropnie słodkie.
Wczoraj oglądałam finał Pucharu Niemiec, a od zawsze lubiłam coś podjadać w trakcie meczów. Można choć trochę poczuć się jak na stadionie :D Postawiłam na: suszone brzoskwinie, jagody goi i suszoną żurawinę.


Moim zdaniem świetnym zamiennikiem słodyczy jest czekolada gorzka. Dla wielu "gorzka" i "słodycz" się wykluczają, ale wystarczy tylko znaleźć dobrą czekoladę. Moimi ulubonymi są czekolady z Lindta. Zawierają bardzo dużo miazgi kakaowej i mało niechcianych składników. Niestety minusem jest cena. Za jedną tabliczkę kokosowej czekolady trzeba dać 5zł, a za jedną tabliczkę blue berry intense trzeba dać już 10 zł. Myślę jednak, że czasem warto pozwolić sobie na taką przyjemność. Czekolada gorzka zawiera sporo magnezu, a statystyczny Polak ma 1/3 niedoboru tego pierwiastka. Warto dodać, że taki magnez z czekolady jest o wiele łatwiej przyswajalny niż taki z tabletek.

Czymś co wprost uwielbiam są suszone plasterki jabłka. Moją ulubioną jest wersja z cynamonem.
Warto również przygotować sobie jakiś owoc do szkoły, bądź nawet wstać wcześniej i przygotować sałatkę owocową. Nasz organizm na pewno będzie wdzięczny jeśli oszczędzimy mu 27 kostek cukru (właśnie tyle zawierają różnego rodzaju batony), a damy mu świeży owoc.
Miłej niedzieli! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz